Psia starość jest straszna szczególnie, jeśli nie ma nikogo, kto by zapewnił ciepło, miskę strawy i głaszczącą dłoń.
Tak właśnie jest z Amikiem, starszym, niewielkim (do połowy łydki), około10 letnim mieszańcem, który zimą przybłąkał się w poszukiwaniu odrobiny ciepła do Bychawy.
Wyglądał jak kupka nieszczęścia, był cały w bliznach, ranach, strupach, nie chodzący na jedną łapkę, brudny i przerażony.
W końcu zlitowano się nad nim. Dano mu budę z kartonu, kilka ciepłych szmatek, jedzenie i dobre słowo, po kilku dniach pies był nie do poznania.
Zaczął stawać na wszystkich łapkach, bez problemu chodzić, a nawet ośmielać się do ludzi.
Dziś nie boi się już swojej wybawczyni, przed innymi osobami jeszcze ucieka, choć zachęcony i przekonany chętnie oddaje się głaskaniu. Ile złego doświadczył od ludzi, tylko on wie :(
Ładnie chodzi koło nogi, nawet bez smyczy, jest spokojny i zrównoważony, do innych psów niekonfliktowy,
choć zdarza mu się odgonić szczekaniem intruza.
Został odrobaczony i odpchlony
jedyne, czego mu teraz trzeba, to człowiek, który go przygarnie,
da mu spokój i miłość.
Pozostaje jedynie wiara, że znajdzie się Człowiek, który zapragnie zamienić Amikowy karton, na prawdziwy dom.